No, moi drodzy Atarowcy (tym razem kieruję te słowa do Atarowców, ale nie oznacza to, że pozostali mają nie czytać ;)! Doczekaliśmy się. Chimera, która była bardzo intrygującą i ciekawą grą, pozostawiała zawsze wiele do życzenia przez swoją średnią grywalność. Postać poruszała się zawsze bardzo powoli, co było wręcz usypiające. Do tego to nieznośne tupanie i niewygodne sterowanie z kręceniem się joyem w miejscu. Mnie to tak zniechęcało, że nigdy nie miałem cierpliwości, żeby nawet spróbować poważnie podejść do niej i przejść dalej. Wersje na C64, czy nawet Amstrada były pod tym kątem lepsze (no, może na ZX było jeszcze gorzej). Ale wreszcie znalazł się ktoś (czyli Tezz), kto po tylu latach pokazał, jak można usprawnić Chimerę, pozbyć się najgorszych jej cech i uwypuklić te najlepsze. Tym sposobem mamy Chimerę+ na Atari, która o wiele bardziej zachęca do grania!
Tezz wziął starą Chimerę i po prostu poprawił w niej to i owo, by grało się lepiej. Postać przerobiona na playery ma kolory niezależne od otoczenia, pojawiła się muzyka na winiecie (wzięta z C64, chociaż jak dla mnie mogłaby brzmieć nieco lepiej) i nawet komputer gada na starcie. No i wrzask po stracie życia jest niezastąpiony! A jak zobaczycie w jakim tempie zapierdziela postać (która ponoć jednak nie jest robotem, jak ją zawsze nazywałem; nie tylko ja), to nie uwierzycie, że to możliwe. Gra działa jakby ktoś jej włączył turbo i wreszcie przejście przez kilka pomieszczeń nie sprawia, że oczy stają się ciężkie, a głowa przybija gwoździa na biurku z nudów. Może jest szansa na kolejne podejście do tej gry i jej ukończenie? Powodzenia 🙂
Nadal w pauzie została fajna muzyczka z Inwencją nr 8 J. S. Bacha (BWV 779) i oby nigdy nie przepadła, bo to był strasznie fajny akcent w tej grze. Muzyka Bacha w kontraście z futurystycznym robotem (no dobra, to nie robot) łażącym po korytarzach wewnątrz jakiegoś statku kosmicznego… Niezły numer ;). Obejrzyjcie sami!
Jestem rocznik ’84 i pamiętam jaką frajdę miałam grając na Commodore 64 w różne gry, szczególnie przygodowe, platformówki ale tez pamiętam Chimerę, schizową muzę i ten straszny krzyk „Chimera” i krzyk „aaaa” … :). Niesamowity klimat, muszę przyznać, że wyobraźnia pracowała dodając wiele do schizowych obrazków i dzwięków….