Tutankhamun – uderzające podobieństwo w grobowcach!

tutankham arcadeDziś gratka dla wielbicieli grobowców faraonów, niezbyt zawiłych labiryntów, mnóstwa potworów do uśmiercenia i otwierania drzwi do skarbców bardzo ciężkimi kluczami. Przedstawiam wam trzydziestoletnie gry, których podobieństwo jest uderzające. Wszystkie wymienione niżej gry są dla komputerów Atari XL/XE. I już miałem napisany ten tekst, gdy znalazłem w sieci prawdopodobny pierwowzór poniższych gier, przez co musiałem wszystko przerobić ;). Teraz sam jestem nieco mądrzejszy i chętnie podzielę się z wami tą wiedzą. Niemniej większość treści, którą napisałem, zostawiam. Mój punkt widzenia z dawnych lat przecież się nie zmienił. Natomiast wreszcie mogę też rozwiać kilka swoich wątpliwości.

Gdy liczba moich lat dobiegała ledwie 10, w moje ręce wpadła gra o trudnym do wymówienia tytule, który był przekręcany przez wszystkich na wiele sposobów. Tutankhamun (jest też druga wersja – Tutankham – i nie wiem czym się różni poza tym, że ma muzyczkę na początku), zwany też Tutenhamon (dziś wiem, że Tutanchamon) był bardzo dziwną grą, która trochę wciągała, trochę odpychała, trochę mydliła oczy młodemu dziecku :). Przede wszystkim postać gracza przez wiele lat mojego życia była po prostu duchem w sukience i kapeluszu i nie dałbym się przekonać nikomu, że to nieprawda ;). Dziś próbuję w tejże postaci doszukać się przynajmniej jakiegoś człowieka w kapeluszu i powiedzmy, że dolna część jego ciała to tupoczące ciągle nogi, bo pewnie bardzo mu się spieszy (może po prostu chce mu się sikać). Kim naprawdę jest gracz w tej grze? Grubo ponad 20 lat później nadal nie jestem pewien, jednak obejrzenie gry z automatów pod tytułem Tutankham wiele wyjaśniło.

Moje podejrzenie jest takie, że Tutankham, wydana przez Konami w 1982, była pierwowzorem, który był zupełnie nieźle zrobioną grą. Grafika jest przyjemna i wyraźna. Trochę kojarzy mi się z PC-tową wersją Rockforda. Tu nie ma większych wątpliwości, że postać gracza to człowiek w kapeluszu, który – pewnie na kształt Indiana Jones’a – zwiedza grobowce faraonów i zbiera skarby. Prawdopodobnie Parker Bros. próbowali rok później wydać tę grę na Atari, bo wygląda to zdecydowanie na kopię Tutankham’a i taki też ma tytuł. Być może były jakieś prawne problemy i gra kolejny rok później pojawiła się jeszcze jako Tutankhamun, chociaż praktycznie się niczym nie różni.

tutankham atariPozostawiając za sobą temat postaci gracza przejdę do bardzo wątpliwej jakości poruszania się nim. Nie potrafi się nawet obrócić w żadną stronę! Dlaczego zawsze gapi się na gracza? Niech mu będzie. Marna animacja spowodowana – być może – brakiem pamięci komputera, która została przeznaczona na ważniejsze rzeczy. Jednak dlaczego, do cholery, strzelać można tylko w lewo i prawo, kiedy wszystkie postaci w grze poruszają się w 4 kierunkach? Czy mam się czuć, jakby postać wisiała w powietrzu i strzelała w przód lub tył, jednak w górę i dół się boi? Nie umiem tego wyjaśnić. Jakby tego było mało, postać porusza się jak po lodowisku, czyli jak skieruję joystick w którąś stronę na chwilę, to postać leci w tę stronę już bez przerwy aż do napotkania ściany. Potrafi to być bardzo męczące, gdy trzeba trafić w inny wąski korytarz, ale w zamian pozwala odpocząć ręce, która nie musi non stop wychylać joysticka na boki.
Gdy przyzwyczaimy się do tego drewnianego sterowania, dość ubogich dźwięków i raczej słabej grafiki, możemy zacząć rozkoszować się samą grą. Dziś nie jest to bardzo górnolotne i w zasadzie jest raczej słabe, jednak te 30 lat temu (bo w 1983 roku) taka gra mogła wydawać się atrakcyjna. W labiryntach roi się od złowrogich potworów, które przypominają węże, kaczki oraz ptaszki (tudzież nietoperze). Nie wiem tylko co w grobowcu robią kaczki. Bardziej spodziewałbym się tam chodzących mumii, ale może naoglądałem się za dużo Scooby Doo. (Wtrącę tu jednak, że patrząc na wersję na automatach, można przypuszczać, że są to jakieś papugi.) Przebijając się przez te chmary potworów zbieramy po drodze skarby i klucze, którymi otwieramy kolejne drzwi do skarbców. Fajne. Zawsze gra muzyczka przy otwarciu drzwi, która bardzo mi się kiedyś podobała. Klucz jednocześnie można trzymać tylko jeden. Pewnie są bardzo ciężkie i to dlatego. Stąd trzeba się nieźle nabiegać, bo niektóre skarbce zamknięte są na kilka zamków.
Nie wiem ile Tutankhamun zawiera etapów, bo nigdy w życiu nie doszedłem do końca. Nie tylko jest dość trudny, ale też nigdy nie zachęcał mnie do przejścia całej gry, bo za szybko się nudziłem. W sieci wyczytałem jednak, że wielu ludzi bardzo lubi tę grę i miło ją wspomina z dawnych lat. Ich prawo. Ja też lubię niektóre marne gry :). Dla mnie niestety Tutek jest słaby i nie wiem co w nim ludzie widzieli. Po krótkim obejrzeniu wersji na automatach, stwierdziłem, że wersja na Atari i tak nie jest najtrudniejsza! Spokojnie kilka etapów przejść się da. Na automatach nie dałem rady przejść trzeciego!

lordoforb1W podobnym czasie, również w roku 1983 powstała gra Lord of the Orb, która bardzo przypomina Tutankham’a. Tu jest i lepiej i gorzej. Grafika nieco lepsza, kolory bardziej przyjazne dla oka, jednak niektóre jej elementy są aż rażące (cegiełki jakieś brzydsze niż w Tutku). Znowu przyczepię się do postaci gracza, która ma już o wiele lepszą animację (i więcej kolorów), jednak dysproporcje tego człowieczka aż biją po oczach. Jak można mieć aż tak daleko posunięte wodogłowie? Przecież on powinien – jak wańka-wstańka – przewrócić się głową na dół i toczyć się po korytarzach zamiast chodzić na tych swoich mikrusich nóżkach (jedna z nóg odwrócona jest do tyłu, więc wygląda też na kalekę). W ręce trzyma maleńką pukawkę wystawioną przed siebie, jakby miał pistolet-zapalniczkę. Jednak strzela z niej niczym Billy The Kid! Ten cwaniaczek potrafi strzelać nawet w górę i dół, stając się tym samym dwukrotnie lepszym od swojego kolegi z Tutankhamun’a. Dla odmiany grobowiec rozciąga się tu w pionie, jak w Robbo, a nie w poziomie, jak w Tutku. Schodząc w dół wielkogłowy zbiera po drodze talarki Lajkonika (takie słone ciastka, jakby ktoś nie jadł), które są najwyraźniej bardzo dietetyczne i nie dodają mu żadnych sił, za to są smaczne i chrupiące (Dobrze, że nie trzeba po nich robić kupy, jak to było w grze Mr.M!). Na szczęście między dietetycznymi talarkami znajduje też cukierkowe pierścionki, które – jak mentos – zwiększają energię i odświeżają oddech. W wąskich korytarzach z czasem coraz bardziej roi się od przerażających smoków z dużym wąsem oraz bezrękich cyklopów-mutantów z długimi nogami, które mają solidne problemy z poruszaniem nimi – wystarczy spojrzeć na animację. Tu także, jak w Tutankham’ie zbiera się klucze do skarbców, których dla odmiany jest kilka, w tym jeden największy za kilkoma dziurkami od klucza. Tak samo można jednocześnie dźwigać tylko jeden klucz naraz, jednak tu jest to fajnie rozwiązane i obrazowo możemy przekonać się dlaczego nie da się wziąć więcej kluczy. Wielkogłowy dźwiga je na plecach i są one tak wielkie, że rzeczywiście nie dałby rady wziąć dwóch! Nawet jedzenie talarków Lajkonika mu nie pomoże. Z tego oto powodu znowu trzeba się zdrowo nabiegać w tę i z powrotem, aby otworzyć wszystkie zamki. Niestety wielkogłowy jest trochę wolniejszy od ducha w sukience, więc jest nieco dłużej, choć ciekawiej. Amunicja jest zliczana, więc nie można naparzać tak ostro jak w Tutku, stąd porównanie do Billy The Kid’a zdaje się słuszne – trzeba dobrze celować, by zabić każdego jedną kulką. Po dłuższej chwili grania, zwykle amunicji i tak brakuje i trzeba się chować po kątach. Co dziwniejsze – trafienie potwora odbiera graczowi siły! Czyżby ze strachu? Jak to możliwe? Po przejściu pierwszego etapu zauważymy, że następny jest inny, w innych kolorach i zawiera nowe elementy – teleport. Nie wiem co jest dalej, bo nie dałem rady dojść aż tak daleko.

kingtuts1Nie odejdziemy od tematu Tutankham’a daleko, gdy zacznę opowiadać o grze nawiązującej do niego nawet tytułem – King Tut’s Tomb. Tut to zapewne ten sam Tutanchamon. Gra jest uderzająco podobna do Tutankhamun’a, chociaż rok jej powstania jest tajemnicą i trudno stwierdzić, co było wcześniej. Mimo tego wydaje się być niemal pewne, iż Tutek był wcześniej, gdyż King jest jego o wiele ciekawszą wersją. Robi wręcz wrażenie remake’u, w którym ktoś wziął ten pomysł i go zdrowo ulepszył. Postać gracza została zamieniona na tłustego poszukiwacza skarbów, który również ma syndrom śliskiego buta i jak już zacznie iść, to musi trafić na ścianę by się zatrzymać. Strzelać również umie tylko na boki, co wydaje się kopią debilnego pomysłu z Tutka, nie wiedzieć czemu. Grafika jest nieco lepsza, dźwięki także (lecz jego śliskie buty wydają irytujące dźwięki), a sama rozgrywka bazuje na tych samych pomysłach. Także idziemy w prawo, po drodze w wyznaczonych gniazdach rodzą się węże (przypominają łabędzie!), kaczki (skąd te kaczki??) oraz motylki. Na koniec otwieramy skarbiec zanosząc znowu po jednym kluczu naraz i przechodzimy do kolejnego etapu, których tutaj jest całkiem sporo. Ciekawym urozmaiceniem jest mnogość opcji, które pozwalają na wybór poziomu trudności i zmiany w rozgrywce, np. stawianie min zamiast strzelania, czy odkrywanie ukrytych na początku korytarzy. Jest także edytor map, chociaż nie wiem jak go raz włączyłem, bo teraz nie potrafię ;).
Ta gra najdłużej zatrzymała na sobie uwagę mojego syna, któremu spodobało się rozkładanie dziesiątek min w korytarzach na najłatwiejszym poziomie trudności! Wyżej opisane gry pokonały go natychmiast co wywołało w nim złość i frustrację, że nie daje rady sobie ze sterowaniem, a potwory zabijają go co kilka sekund. I nie dziwię się, bo mnie Tutankhamun frustruje podobnie, choć w mniejszym stopniu. Lord of the Orb też nie jest łatwy i przejście pierwszego etapu wymaga sporo trenowania.

Bardzo prawdopodobnym wydaje się, że King Tut’s Tomb jest kolejną, niezależną kopią Tutankham’a z automatów, jednak wykonaną o wiele lepiej niż Tutankhamun od Parker Bros. Szkoda, że nigdzie nie doszukałem się roku powstania tejże gry.

dungeonlords2Aby przypieczętować wspaniałość Tutankam’a, wspomnę o, raczej mniejszej, grze pod tytułem Dungeonlords z roku 1988. Znowu rzuca się w oczy ta sama zasada, gdzie przechodzimy przez korytarze, strzelamy do kaczek (co oni mają z tymi kaczkami?!), węży, które przypominają koniki morskie oraz jakichś facetów w kapeluszach i okularach przeciwsłonecznych (po co im one w grobowcach?). Zbieramy klucze i wychodzimy do następnego etapu. Fajne jest to, że etapy tworzą się chyba losowo, bo wyglądają różnie. Niestety ta gra jest najbardziej monotonna z wszystkich tu opisanych i raczej na długo nie przyciągnie nikogo. Z pewnością autora zainspirował Tutankhamun lub Tutankham.

zonex1Grając w te wszystkie gry przypomniałem sobie o grze, która, choć zupełnie inna, też budzi skojarzenia z Tutankhamun’em. Tu jednak nie zwiedzamy grobowca faraona, a „jedynie” zbieramy pluton gołymi rękami, niczym po pożarze w elektrowni Czarnobyl. Tytuł tejże gry to Zone X, wydanej w 1985 roku (a jednak jeszcze przed pożarem!) przez Gremlin Graphics, którego znamy m.in. z wyścigów Lotus. W zasadzie nie wiem skąd moje skojarzenie, gdyż ta gra polega na zupełnie czymś innym. Jednak chyba rozmiar elementów w grze oraz te ceglaste murki sprawiły, że o tym pomyślałem. I przyznam, że Zone X jest grą wartą uwagi, bo nie trzeba w niej strzelać, a poruszanie się po labiryncie bywa bardzo trudne. Szczególnie z plecakiem wypełnionym plutonem, który należy składować w jakimś zbiorniku.

A tak poza tym wszystkim, to te ceglaste murki i tak kojarzą mi się najbardziej z Robbo, który jest w całym tym komplecie najmłodszy, bo z 1989 roku. Ale to już moje bardzo subiektywne odczucie, które wiąże się z tym ile czasu spędziłem przy każdej z tych gier. Pamiętam też, że jeszcze w podstawówce napisałem w Turbo Basicu grę, która także zawierała takie murki, także zbierało się klucze i otwierało drzwi, jednak tych kluczy było znacznie więcej na planszy i dało się trzymać naraz ich więcej. Zadanie polegało na takim używaniu kluczy, aby wyzbierać wszystkie (o ile mnie pamięć nie myli) jabłka i nie zostawić sobie drzwi, do których klucz będzie za nimi. Było nawet fajne, a etapy do tego tworzył mi częściowo kolega z klasy. Aż żal bierze, że nie mam już tych gier i nie mogę nikomu pokazać z nich nawet screena!

Na koniec jak zwykle filmik, w którym pokażę wam wymienione wyżej gry. Kto nie zna – niech pozna. Kto zna – może sobie przypomnieć. Jestem pewny, że takich gier jest jeszcze więcej, zapewne nie tylko na Atari XL/XE. Niektóre mogłem już widzieć, lecz zapomniałem. Innych nie widziałem. Jak jakieś pamiętacie, to wpisujcie niżej w komentarzach! Bardzo chętnie się im przyjrzę. Szczególnie jeśli są na innych platformach niż Atari.

Do tego dokładam też filmik z Tutankham’a na automatach. Warto zobaczyć o ile lepiej wyglądała ta gra rok wcześniej niż Tutankham na Atari.

Otagowano , , , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

O GadZombiE

Zajrzyj na stronę "O mnie i o stronie".

Jedna odpowiedź na „Tutankhamun – uderzające podobieństwo w grobowcach!

  1. fan komentarz:

    do Robbo podobna jest też gierka Saracen.

Skomentuj fan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.