Special Delivery – przygody bladego Mikołaja

I oto jest! Znana prawie wszystkim Atarowcom gra z 1984 roku, w której każde słodkie dziecko może wcielić się w rolę Świętego Mikołaja i dostarczyć tyle prezentów ile ma ochotę i temu, komu ma ochotę (czyli głównie sobie). Czyli Special Delivery.

Mikołaj blado dziś wygląda i dlatego potrzebuje pomocy. W zasadzie stracił cały kolor i jest prawie całkiem biały, gdzieś zniknęła czerwień jego kubraczka. Jeździ bardzo mało urodziwymi saniami, a jego renifer jest do nich chyba przyrośnięty. Trochę go żal. Wygląda jakby zostało tylko jego poroże… Może tak właśnie się stało i Mikołaj zdekapitował Rudolfa i przybił jego głowę do sań? W drodze do dzieci Miki musi nazbierać prezentów, bo ich zapomniał z powodu złego samopoczucia. Z odsieczą przychodzą mu mikołajowe twarze, które zrzucają z nieba paczki i on musi je zbierać, uważając by nie zderzyć się z twardymi chmurami. Chmury często puszczają pioruny, które również są tak samo twarde. Łapiąc prezenty trzeba uważać na czerwoną twarz, która z pewnością ukradła kolory Mikołajowi i złośliwie podrzuca mu w paczkach papierochy i alkohol, dlatego nie można ich łapać i rozdawać dzieciom.

Zbieranie to dopiero początek. Po przelocie nad górami Mikołaj trafia do wioski. Jeśli nazbierał tyle paczek ile było w umowie, to ląduje na dachu i włazi do komina. Jeśli nie uda mu się tyle nazbierać, to „logicznym” jest, że zamiast zebrać więcej, to postanawia je wywalić po kolei do kominów domów i leci z powrotem w góry. Tam zbiera na nowo i gdy wreszcie uda się zebrać i wylądować, to pakuje swoje tłuste dupsko do komina i schodzi w dół.

Ale co to? Co za świetnie przygotowany komin dla Mikołaja! Szeroka droga w dół wyłożona aż trzema drabinami to sama radość dla każdego wielbiciela chodzenia w kominach. Jednak znowu ktoś zrobił mu złośliwy żart i po drabinie leci w górę ogień opalając mu brodę! Coś podobnego! Twardziel Mikołaj musi ominąć wszystkie przeszkody i dojść do kominka, którym wchodzi wreszcie do domu. Dzieciary oczywiście nadal nie śpią, tylko latają po całej chałupie. Uwaga, bo straszne z nich potwory! Gdy dorwą Mikołaja, to skopią mu tyłek, bo w zeszłym roku prezenty się nie podobały! Musi bardzo uważać, żeby nie spotkały się z nim ani na chwilę. Następnie musi sprawnie przebiec do pokoju z choinką, zostawić paczki, znaleźć klucz do drzwi (czemu nie może wrócić przez komin?) i wyjść z domu jak najszybciej! A potem leci znowu łapać pakunki, by dać je kolejnym rozwydrzonym bachorom… Takie życie Mikołaja. Dziwić się, że taki blady się zrobił…

Otagowano , , , , .Dodaj do zakładek Link.

O GadZombiE

Zajrzyj na stronę "O mnie i o stronie".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.