Ekshumacja Reptona – dalekiego krewnego Defendera

Repton na Commodore 64Na pierwszy rzut oka Repton – gra od Sirius’a z 1983 roku – wygląda jak kolejny klon Defender’a. Na dole powierzchnia planety, w górze lata mnóstwo strzelających pojazdów, a pomiędzy tym jeden śmiałek (gracz – a jakże!), który musi sobie z tym wszystkim poradzić i uratować świat.

Może Defender nie jest dokładnie taki, jak opisałem, ale zarys się zgadza. Czy jest na sali ktoś, kto nie zna Defendera? Wydaje mi się, że nie powinno tak być, ale młodzi mogą już nie kojarzyć… Obiecuję zająć się tematem Defendera wkrótce, choć to rozległy temat i nie będzie łatwo. Dziś opisuję Reptona – grę, która pozornie przypomina Defendera, ale przy bliższym poznaniu okazuje się, że ma z nim niewiele wspólnego. Defender na automatachGłównie ze względu na podstawowy cel Defendera, czyli obronę ludzi przed atakiem obcych. Tu tego nie znajdziecie, więc nie dajcie się zwieść pierwszemu wrażeniu.

Muszę się przyznać, że i ja padłem ofiarą tego skojarzenia. Miałem Reptona dawno temu na swoim Atari i pamiętam go jako zwykłą strzelankę, w której pojazd dziwnie się poruszał, a poza tym „to tylko klon Defendera, i to mało ciekawy”… I na tym skończyła się moja krótka „przygoda” z tą grą, bo nie dałem jej przez to nawet szansy. Byłem głupi, bo nie wiedziałem ile tracę! 🙂

Niedawno odkurzyłem tę grę. Postanowiłem sobie popatrzeć znowu na ten słaby „klon Defendera”. Trochę pograłem, znalazłem w sieci instrukcję do tej gry i nagle otwarły mi się oczy – ta gra ma zupełnie inny cel niż Defender, a do tego jest całkiem fajna! Repton na małym AtariPo pierwsze, latający obcy są różni i każdy ma inne działanie (chociaż w Defenderze też tak było). Najistotniejsze są dwa rodzaje obcych: jeden kradnie energię (Drayn), a drugi (Quarrior) buduje bazę kradnąc wcześniej elementy budowli z planety. Gdy zacząłem się przyglądać działaniu tych ostatnich, byłem pod wrażeniem, jak dobrze zostało to wykonane. Nie wiem czy to są pojazdy, czy jakieś istoty pozaziemskie, więc nazwijmy je stworkami ;). Stworki te szukają klocków do budowy bazy, zabierają je i lecą w jedno miejsce, gdzie ją budują. Stawiają po kolei swoją fortecę i zadaniem gracza jest do tego nie dopuścić. Świetnie to wygląda, gdy lecą nad budowlami, biorą element w swoje rączki, by potem zanieść go we właściwe miejsce i tam ułożyć! Stworki kradnące energię szukają budowli, do których podłączają się jakimś promieniem i wysysają energię niczym komar! Co ciekawe – gracz nie jest zupełnie bezsilny, bo może im zdążyć jeszcze to przerwać wpadając w promień swoim statkiem, a następnie oddać skradzioną energię do jednego z budynków (nie wnikam już, co to za budynki, ani jak się nazywają). Reszta to klasyczne przeszkadzajki, które po prostu trzeba rozwalać. Jest ich kilka rodzajów i każdy w inny sposób przeszkadza w rozgrywce.

Repton na małym AtariTo nie koniec atrakcji, jakie serwuje nam ta gra. Cel, jaki ma gracz, to nie dopuścić do zbudowania bazy wroga oraz do wyssania całej energii. Jednakże to, co się wówczas może stać, tylko zachęca do takiego zakończenia! Gdy tak się stanie, gracz zostaje wciągnięty pod ziemię wraz z całą fortecą wroga! To moje największe zaskoczenie, bo nie zdawałem sobie sprawy, że w tak starej grze może czekać tak fajna niespodzianka. Gra zmienia się w shmup’a (skrót od shoot’em up), w którym leci się w podziemiach i niszczy wrogów oraz lecące rakiety. Trochę jak w Scramble. Nagle zupełnie inaczej się gra niż dotychczas i ciężko się przestawić. Po doleceniu do końca, gracz trafia na rdzeń, który trzeba zniszczyć, by uratować planetę. Jak się nie uda, to masakra! A jak się powiedzie, to wracamy na powierzchnię i, mając pełny zasób energii, odpieramy dalsze ataki obcych. Tylko jest coraz trudniej 🙂

Dla mnie bomba! Nie mogę się oderwać od tej gry już od kilku dni. Naprawdę warto spróbować, bo jest wyjątkowa, mimo mylnego pierwszego wrażenia.

Repton na małym AtariA co z tym dziwnym sterowaniem? – zapytacie. No właśnie, jest specyficzne. Wymaga przyzwyczajenia. Gdy gracz nie rusza joyem, to pojazd jest niewidoczny, a wokół niego widoczna jest tylko otoczka – osłona, która broni go przed wszelkimi atakami obcych. Niestety jednocześnie nie można się poruszać i mieć osłony. Aby się poruszyć, trzeba wcisnąć fire i wówczas znika osłona, a pojazd leci. I strzela… I to jest właśnie takie dziwaczne. Wygląda to tak, że aby lecieć, trzeba jednocześnie strzelać. Faktem jest, że i tak się to wciąż robi, jednak czasem wystarczyłoby lecieć bez strzelania, bo odgłosy ciągłych strzałów potrafią doprowadzić do nerwicy, szczególnie osoby postronne ;). Przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy, ale niedawno zobaczyłem, jak wygląda Repton na Commodore 64. Repton na Commodore 64I tu moje wielkie zdziwienie, gdyż w tej wersji można poruszyć joyem bez fire i pojazd leci bez strzelania. Znika osłona, to fakt, ale można lecieć normalnie. Skąd taka różnica w tych dwóch wersjach gry? Myślałem, że to może jakiś błąd w którejś pirackiej kopii na Atari, jednak mam ich z 10 różnych i w każdej jest tak samo. Niestety nie grałem w to na Apple II, ale to, co widziałem w tamtej wersji sugeruje, że i na Apple dało się poruszać bez strzelania. Czy to jest jakiś bug w atarowskiej wersji? Może ktoś z Was to wie?

Na marginesie: w oryginalnym Defenderze na automatach sterowanie też nie należało do przyjemnych. Na innych komputerach, gdzie w to grałem, steruje się raczej normalnie, ale na automatach jeden przycisk dodaje „gazu”, a drugim zmienia się kierunek lotu. Dla mnie to katorga i zupełnie nie mogę się do tego przyzwyczaić. Na szczęście w Reptonie oszczędzono nam takich „udogodnień”. Widziałem układ przycisków w automacie i nie wygląda zachęcająco. Może w tamtych latach nie wiedzieli jeszcze zbyt wiele o ergonomii 😉

Repton - Porównanie 3 wersji Druga zaskakująca różnica między grą na Atari, C64 i Apple, to kolorystyka gry. W każdym przypadku kolory są różne, choć sprajty i inne obrazki są niemal jednakowe.

Dźwiękowo Atari z C64 prezentują się podobnie, ale Apple II zostaje daleko w tyle ze swoim popierdywaniem. Jednak dobre dźwięki dają grze bardzo wiele.

Repton zaskakuje solidnym wykonaniem. Na ekranie porusza się mnóstwo obiektów jednocześnie. Czasem gra lekko zwalnia, ale nie przeszkadza to w graniu. Wybuchy są efektowne, pocisków na ekranie cała masa, grafika szczegółowa i przyjemna dla oka. Pojazd gracza nie podoba mi się w ogóle. Po prostu jest brzydki i nic na to nie poradzę. On też skutecznie zniechęcił mnie do tej gry lata temu.

Rozgrywka jest szybka i nieraz trudno się zorientować co się dzieje, albo co nas przed chwilą rozwaliło. Podobnie, jak w Defenderze. Trzeba się nauczyć korzystać z osłony, bo bez niej nie da się zupełnie nic zdziałać. No i są niuki! Znaczy bomby nuklearne ;). Jak w Defenderze, czy Dropzone. Wciska się spację i DUP! Rozpieprza wszystko na ekranie. Nieraz jest to niezbędne, bo niektóre obce istoty są bardzo dożarte. Szczególnie te, które się rozwalają na kawałki, które potem latają oddzielnie. Gra wciąga, więc grajcie!

Jeszcze jedna sprawa. W grze jest instrukcja, jak grać! Na winiecie wciska się klawisz „I” i można poczytać wprowadzenie w formie historyjki z animacjami, w której są wyjaśnione zasady gry. Jednak problem w tym, że większość wersji tej gry, jakie znalazłem, nie mają instrukcji. Po prostu się nie włącza. Dopiero wersja na C64 pokazała mi, jak to powinno wyglądać. A grę z instrukcją na Atari znalazłem na stronie atarimania.com. Polecam raz obejrzeć instrukcję, bo jest fajnie zrobiona. Ah, i spójrzcie na tytuł gry na winiecie! W sieci wyczytałem, jak ktoś zwrócił uwagę, że to chyba pierwsza gra, w której pojawiła się taka czcionka, na którą moda przyszła kilka lat później, głównie na demoscenie. A tu, proszę, już były obrazkowe litery.

Repton na Apple IINa koniec ciekawostka. Autor gry, zupełnie niedawno, odświeżył Reptona i wydał go na iPhone (link do Appstore). Gra wygląda już inaczej, ale podobno polega na tym samym. Nie wiem jak jest z graniem na ekranie dotykowym. Nie mam ajfona, więc nie pogram, ale widziałem screeny i poczytałem o tym trochę. Dobrze, że niektórzy sami odświeżają dziś swoje stare hity. Podobnie było z grą Montezuma’s Revenge, która także ukazała się niedawno na smartfony, o czym pisałem na fejsbuku.

Pozostaje mi już tylko pokazać Wam – jak zwykle – krótki filmik z gry, który nagrałem specjalnie na tę okazję i nieco zmontowałem, aby umieścić w nim wszystko, co najważniejsze. Na koniec życzę miłego grania. Odpalajcie swoje C64, Atari, Apple II, czy też emulatory któregoś z tych komputerów i grajcie. Grę można znaleźć bez problemu na wspomnianej atarimania.com, czy też na gb64.com. Rewelacyjny powrót do przeszłości!

Otagowano , , , , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

O GadZombiE

Zajrzyj na stronę "O mnie i o stronie".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.