Dawne Komputery i Gry – Kraków 2016 – Drugie spojrzenie

Nintendo DS

Nintendo DS

Ponieważ byłem już na festiwalu Dawnych Komputerów i Gier w 2013 roku zacznę od tego czego zabrakło w tym roku, a było wówczas. Otóż poprzednim razem rozmaitość sprzętów była znacznie większa. Pamiętam, że można było postrzelać pistoletami świetlnymi do np. kaczek, co miało duże wzięcie wśród wczesnej młodzieży, którą takie zabawki ominęły. Niekiedy oglądali te spluwy i drapali się w głowę zastanawiając się jak to działa, że działa. 🙂 Nie było zsieciowanych PeCetów, nad czym jakoś szczególnie nie ubolewam, bo pozostałe maszynki były o wiele bardziej interesujące. Nie mniej czując obowiązek powiadamiam o tym fakcie. Nie zauważyłem też starusieńkich laptopów. A te takie wiekowe wyglądałyby na pewno egzotycznie dla młodszych: grube (nie jak dziś: same slimy), ekran malusieńki w szerokiej ramce, tak szerokiej, że mieściły się na niej suwaki (analogowe!) od jasności i kontrastu oraz, uwaga, głośniki po obu stronach (stereo, a jak! 🙂 ). Sprzed trzech lat kojarzę też takie rarytasy (działające!) jak Nintendo Virtual Boy, Grandstand Astro Wars czy Pong z kontrolerami w formie zwykłych potencjometrów. No i nie było jakże wspaniale wyposażonych gablot z konsolkami przenośnymi… Te ostatnie zabawki w tegorocznej edycji imprezy to widziałem tylko u siebie (a nie byłem wystawcą) i u jeszcze jednej osoby. Szkoda. Nie wiem czym te braki były spowodowane. Może organizatorom nie udało się wynegocjować więcej miejsca w bibliotece czy jak? Nieważne, trudno. 🙁 Dobrze, że byłem wtedy.

Przepisywanie listingu z komórki

Przepisywanie listingu z komórki

A teraz pozytywy. 🙂 Pierwszy i najważniejszy to taki, że chyba wszystkie wystawione urządzenia były na chodzie. Mało tego: przy każdym można było usiąść i popykać! Cały czas jestem pełen podziwu dla organizatorów, że na to pozwalają. Nie wiem czy to ich głupota czy odwaga, bo przecież ta wystawa ciągle jest gdzieś po miastach pokazywana właśnie w formie interaktywnej, dotykowej. Ja bym chyba na okrągło drżał ze strachu, że w końcu ktoś coś uszkodzi, a przecież takich rzeczy nie pójdzie się do sklepu i nie dokupi. Pewnie bym zszedł na zawał już po roku. 🙂 A przynajmniej nabawił się nerwicy. 😀 Podziwiam ich za to, że mają końskie zdrowie! 🙂 Serio! Co prawda nakryłem ich na drobnych oszustwach, a mianowicie niektóre z kontrolerów były całkiem współczesne – jedynie stylizowane na retro. 🙂 Jeden to nawet miał w obudowie całą konsolę zaszytą, prawdopodobnie emulowaną na współczesnej mikroskopijnej i szybkiej elektronice (dlatego całość zmieściła się w kontrolerze), a kabel który z niego wychodził nie był podłączony do żadnej „realnej” konsoli tylko od razu do monitora-telewizora, bo był to kabel audio-wideo. Ot taka zmyłka. 🙂 Innym „kłamstewkiem” był SIO2SD podpięty do Atari, ale ja też nie miałem czystego sumienia, bo w moich Game Boyach Advance miałem flashcardy. Jakaś osoba siedząc przy tym Atari przepisywała listing z komórki do 65XE. 🙂 Program zadziałał, a „programista” cieszył się jak dziecko. 🙂

W części biblioteki z rzutnikiem były konkursy i prelekcje. Według mnie merytorycznie na poziomie porównywalnym jak te parę lat temu (szkoda, że tym razem były tylko w sobotę, a w niedzielę nic takiego się nie działo), ale było to o wiele lepiej zorganizowane jak wtedy. Był mikser audio i kilka mikrofonów oraz podłączony na kolumny dźwięk z komputera prelegenta. I o to chodziło! Trzy lata temu to była tragedia a w tym roku: super! Wszytko i wszyscy co mieli być słyszalni to byli. Ba, prelekcje były streamowane poprzez YouTube, który to serwis ma to do siebie, że zostawia streamowany materiał do odtwarzania w późniejszym terminie. A więc kto nie mógł posłuchać tych wykładów mógł to robić w czasie rzeczywistym poprzez Internet, a nawet może odtworzyć je sobie teraz. 🙂 Zapisy owych atrakcji znajdziecie na youtubowym kanale krakowskiej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej:

Układy scalone bloku wschodniego

Układy scalone bloku wschodniego

Gracze wczoraj i dziś, wizerunek miłośnika elektronicznej rozrywki w magazynach z lat 90

W co wypada zagrać, czyli o problemie tworzenia kanonu gier wideo

Historia Amigi – pierwszego multimedialnego komputera osobistego

 

Z „nowości” były dwie gabloty z całym spektrum wiekowych układów scalonych: Intela, Suna, czy zza żelaznej kurtyny. Spora ich część z szybką, przez którą ultrafioletem kasowało się zawartość. Taki jakby format c: 🙂 A dziś można przez nią sobie podziwiać wnętrzności. 🙂 Dodatkowo była też lupa i jakiś amatorski mikroskop by podejrzeć i podkraść tajemnice konstruktorskie owych scalaków. 🙂

Opis stopni trudności w "Wolfensteinie 3D"

Opis stopni trudności w „Wolfensteinie 3D”

Ponadto na stolikach były rozłożone starogrowe czasopisma w formie analogowej, oryginalnej. Były one też te trzy lata temu, ale wtedy walały się pod nogami i biurkami nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. A tym razem miejsce było. 🙂 Po dłuższej chwili udało mi się namierzyć Top Secret z końca 1992 roku z legendarnym swego czasu opisem stopni trudności w Wolfensteinie 3D: „Na najniższym poziomie Niemców jest niewielu i przyjaźnie machają do B.J. ręką. (…) Na ostatnim poziomie jest ich trzy razy więcej, toteż w niektórych pomieszczeniach nawet wystrzelani do nogi stoją, nie mając miejsca żeby upaść”. 😀

Organizatorzy chwalili się, że będą DK Bongosy, które robią furorę za każdym razem. Były. Cztery pary podłączone do jednego GameCube’a! Widząc przy nich tylko trzech graczy ochoczo dołączyłem jako czwarty player. 🙂 I po kilkunastu minutach szczypały mnie dłonie od ciągłego bębnienia. 🙂 W końcu odpuściłem… Ale ubaw był przedni. 🙂

Urna loteryjna

Urna loteryjna

Na stoliku z gadżetami znajdowała się oryginalna „urna” z losami loterii: była to obudowa AT z wydrążoną u góry dziurą (współcześnie wyglądało to jakby było to miejsce na chłodnicę chłodzenia cieczą 🙂 ). Dziura pierwotnie była zaplombowana zadrukowaną kartką, być może z regulaminem loterii. 🙂 Co ciekawe „urna” posiadała pierwotną zawartość: stacje dyskietek 3.5 oraz 5.25 cala, płytę główną i inne podzespoły. 🙂 W loterii nie brałem udziału. Leżące wokoło gadżety były ciekawe, coś tam sobie kupiłem, a nawet kupiłem dla najbliższej rodziny. Tu liczyłem na zdobycie dużego plakatu z myślą, że ten z 2013 roku zdejmę z drzwi mego pokoju i go w końcu zmienię. Cóż, jeszcze po wisi, do następnej edycji.

Na koniec: czy warto było zjawić się na tej imprezie? Warto było wtedy i warto było teraz. Jako puentę przytoczę okrzyk pewnego syna, który grał z tatą w jakąś prymitywną, bliską pierwotnej, wersję Ponga, przy użyciu kompletnie nieergonomicznych kontrolerów: „Tato, ta gra jest super!”. Nic dodać, nic ująć. 🙂

 

Przeczytaj także relację z tej imprezy napisaną przez GadZombiE.

Otagowano , , , , .Dodaj do zakładek Link.

3 odpowiedzi na „Dawne Komputery i Gry – Kraków 2016 – Drugie spojrzenie

  1. Wronek komentarz:

    Garść wyjaśnienia odnośnie wielkości ekspozycji od głównego organizatora – to była pierwsza edycja w WBP, warunki lokalowe miałem jakie miałem. To była pierwsza edycja, nie wiedziałem czy się w ogóle sprawdzi formuła dzielenia wystawy na piętra (w Solvayu nie zawsze to działało, bywało że sporo odób nie trafiało na najwyższe). Dodatkowo postanowiłem na swobodniejsze ich rozmieszczenie – uniknęliśmy dzięki temu mocno krytykowanej przy poprzednich edycjach ciasnoty. Może i ona przywoływała wspomnienia z giełd lat 90tych, ale jednak utrudniała swobodne korzystanie ze srzętu. Tutaj przy każdym stanowisku można było po prostu usiąść – rzecz podstawowa, ale w Solvayu nieobecna.

    Co najważniejsze – impreza gospodarzom, czyli WBP, bardzo się podobała i następnym razem możemy liczyć na więcej przestrzeni. Do zobaczenia za rok!

    • GadZombiE komentarz:

      Dzięki, Wronek, za uzupełnienie! W takim razie za rok się szykujemy na rewanż w większym gronie. Przy okazji możemy zgarnąć kilka osób, które mówiło, że nie zdążyli, albo nie wiedzieli itd., a mogli też przynieść swój sprzęt (dziś ktoś taki napisał komentarz pod moją poprzednią relacją z DKiG). Mam nadzieję, że impreza się rozwinie dzięki temu.

    • Kloqus komentarz:

      Dziękuję za zabranie głosu. Super, że WBP się podobało. 🙂 Faktycznie daje to nadzieję, że następnym razem jak będziecie tam gościć to udostępnią Wam więcej miejsca. A warto, bo macie w kolekcji wiele ciekawych urządzeń. W Solvayu byłem raz. Ciasnota była umiarkowana – raczej świadczyła o dużym zainteresowaniu i potrzebie organizowania takich wystaw. Trzymam kciuki by każda kolejna edycja, mniejsza czy większa, była coraz lepsza pod każdym względem. 🙂 Do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.