Blue Max i jego remake

bluemax_atari  Jak zobaczyłem dziś trailer gry War Thunder, która została zapowiedziana jako jeden z pierwszych i darmowych tytułów na nadchodzące Playstation 4, zacząłem się zastanawiać, czy to jeszcze film, czy już gra. Nie grałem w tę grę nigdy, ale podobno to zwykła strzelanka w wersji samolotowej. Grafika piękna, choć dziś już nie zaskakuje, do złudzenia przypomina zwykłe filmy wojenne. Kiedyś strzelanki samolotowe też oczywiście istniały, jednak w niczym nie przypominały filmów, a niektóre elementy na ekranie trzeba było uznać za umowne, bo w zasadzie nie były do niczego podobne.

Na razie pominę pierwszy tytuł, jaki kojarzy mi się ze słowami „samolot” i „strzelanie”, czyli River Raid. Poza faktem, że leci się samolotem, ta gra nie ma nic wspólnego z samolotami :). Zdecydowanie ciekawszą grą, która jak najbardziej pasuje już do tego tematu, jest Blue Max.

Blue Max to prawdziwa, solidna strzelanka, która posiada tak wiele cech dobrej gry, że nie mogłaby pozostać niezauważona. Szczególnie, jak na czasy, w których powstawała (na Atari XL/XE rok wydania to 1983, a na pozostałych platformach pojawiła się w podobnym czasie). Po pierwsze gra jest bardzo dynamiczna (szczególnie wersja na Atari, bo na C64 jest nieco wolniejsza, a na Spectrum jest w ogóle mało udana – powolna i brzydsza). Gracz szybko startuje z lotniska i od razu musi strzelać, bombardować, szukać celów, omijać lub niszczyć wroga. Po drugie widok w rzucie izometrycznym sprawia wrażenie, że gra jest niemal trójwymiarowa, co w tamtych czasach bylo wprost niebywałe. Po trzecie teren, nad którym się leci, nie jest wciąż jednakowy, nie jest zbyt monotonny, a ponadto cała rozgrywka wcale nie toczy się tylko nad rzeką, bo co jakiś czas leci się nad miastem. Jakby tego było mało, do niszczenia mamy cele naziemne, nawodne i powietrzne, a do użycia są dwie bronie: działko i bomby. Czy to wciąż mało? Jak na kilkadziesiąt kilobajtów dla całej gry, to chyba solidna porcja możliwości. Dodajmy jeszcze, że gra nie jest niekończącą się strzelanką bez sensu, bo ma konkretny cel główny. Należy zniszczyć bazę wroga (czy coś w ten deseń) na końcu, do której dociera się lecąc nad którymś z kolei miastem. Samolot gracza nie rozwala się od razu po trafieniu, lecz trafienia powodują uszkodzenia objawiające się na różne sposoby dla gracza (w sumie 4 różne uszkodzenia) i dopiero potem samolot zaczyna spadać.

bluemax_c64Dla mnie Blue Max to prawdziwe mistrzostwo świata w wyduszeniu z małego komputera tak wiele, jak tylko się da. Patrząc do tego na lekkość w działaniu gry (jest taka sprawna i szybka) aż trudno uwierzyć, że jest w niej tak wiele. Ta gra niesłusznie była czasem porównywana z River Raid, o którym wspomniałem wyżej, bo też był samolot i też była rzeka. Ale to jedyne wspólne cechy tych gier (może jeszcze mosty nad rzeką), bo cała reszta jest kompletnie inna. Z powodu tego porównywania nieraz słyszałem zdanie, że River Raid jest lepszy od Blue Maxa, albo odwrotnie. Ponieważ RR miał wielką rzeszę zwolenników, często BM na tym cierpiał.

Gdy w dzieciństwie grałem w Blue Maxa, lubiłem przeczekać muzykę z początku gry (Rule Britannia) i pooglądać demonstrację, bo komputer często od razu leciał nad miasto, do którego mnie gra nie wpuszczała! Wiele miesięcy męczarni i nic, wciąż nie mogłem tam polecieć. Byłem pewny, że trzeba po starcie z lotniska przeć w prawo i strzelać, to na pewno komputer w końcu mnie tam wpuści :). Gdy wreszcie nagle poleciałem nad miasto, nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście i natychmiast ogłosiłem to całej rodzinie. Wciąż nie wiedziałem tylko za co zostałem tak wyróżniony! A wystarczyło nie dać się zabić i niszczyć oznaczone cele. Po kilku latach byłem już starszym i lepszym pilotem, więc potrafiłem utrzymać się przy życiu dłużej i dolecieć dalej. I wtedy zobaczyłem też, że za którymś miastem jest coś więcej, co też trzeba zniszczyć! A propos „starszego pilota”, to na koniec gry zawsze pojawiała się ranga, czy stopień, jaki zdobył gracz. Najzabawnieszy dla mnie był „runway sweeper”, albo „kamikaze trainee”.

Prawdziwa rewelacja, wciąż bardzo cenię tę grę i biję pokłony przed jej twórcą, Bob’em Polin’em.

Ponieważ BM zwany był grą trójwymiarową, w dzisiejszych czasach powinien wyglądać inaczej. Widziałem już jakieś gry bazujące na podobnym pomyśle, a głównie przypomina mi się jakaś wersja Blue Max na PC, która w zasadzie była zupełnie inną grą. Był to symulator dwupłatowca w grafice wektorowej, dość rozpoznawalnej we wczesnych latach dziewięćdziesiątych minionego wieku. Nie umiałem w to grać, byłem cienki jak dupa węża, więc zabijali mnie co chwilę i szybko zniechęciłem się do tej gry.

bluemax3dJednak trudno zapomnieć o takiej grze i w głowie zakiełkował mi pomysł, by jednak dać grze drugie życie na miarę moich możliwości. Gdy uczyłem się pisania programów z użyciem OpenGL już zaraz na początku zapragnąłem odtworzyć BM w świecie grafiki trójwymiarowej, ale ze stylem grania jak w pierwowzorze. Było to sporo lat temu, ale podjąłem się tego wyzwania i całkiem nie najgorzej zaczęło to wychodzić. Niestety, pisałem to jednocześnie ucząc się OpenGL, jak i poznając język C++, który wówczas znałem dość słabo. I chociaż pomysły miałem dobre, to ich wykonanie dobre już nie było. Gdy dziś patrzę na swoje dzieło, to widzę tylko same niedociągnięcia i braki wiedzy. Dziś napisałbym to zupełnie inaczej. Z tego też powodu mój remake – „Blue Max 3D”, bo taki tytuł gra dostała – nie został ukończony. Jest grywalny, jest w nim sporo zrobione, ale nie ma wszystkiego i zawiera też trochę błędów. Nie widzę już sensu dokańczania takiego projektu, bo raczej należałoby napisać to od nowa. Jednak gra jest dostępna do pobrania na mojej stronie i pograć w nią można bez problemu, mimo wymienionych mankamentów. Zobaczcie sami. Poniżej filmik prezentujący grę i link do strony z downloadem. Oceńcie sami.

Klikając tutaj można pobrać grę za darmo.

W moim remaku starałem się umieścić jak najwięcej z oryginalnej gry, jest więc rzeka, mosty, budynki, czołgi, są samoloty wroga, pływające statki, strzelające działka na ziemi. Można też polecieć nad miasto, gdy zniszczy się odpowiednią liczbę głównych celów, oznaczonych błyskającym celownikiem. Po mostach przejeżdżają pojazdy i można je demolować z działka lub bombardować ;). Jako własne urozmaicenie wprowadziłem mosty kolejowe, po których czasem jedzie pociąg, który – oczywiście – także można rozwalić! Sama rozgrywka jest czysto zręcznościowa, jak w pierwowzorze, więc nie zobaczymy tam nic zbliżonego do symulatora samolotu. Sterowanie jest proste jak kiedyś. Ponieważ do dyspozycji mam prawdziwą trójwymiarową grafikę nie może obyć się bez wyboru kamery i dzięki temu można widzieć samolot „zza pleców”, w rzucie izometrycznym, jak w oryginale, a także nawet z kabiny pilota, jednak ten ostatni widok do wygodnych nie należy. Czekam na Wasze komentarze!

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

O GadZombiE

Zajrzyj na stronę "O mnie i o stronie".

6 odpowiedzi na „Blue Max i jego remake

  1. retroG komentarz:

    Blue Max 3D to Twoje dzieło? Przepiękne!
    A oryginał… na Atari… to obraz i dzwięki mojej młodości… jedna z najfajniejszych gier, chociaż moje serce i tak należy do C-64.

  2. Pingback:Jak się kończy Blue Max | Classic Games Maniac

  3. dybyt komentarz:

    Kurczę, zrobiłeś taki fajny remake i nikt jeszcze go nie skomentował? Zaraz ściągnę i potestuję, a póki co, wielkie dzięki za przypomnienie szczenięcych lat.

    • GAD ZombiE komentarz:

      Ano nikt nie skomentował przed Tobą :). Takie życie. Mam nadzieję, że mój Blue Max Ci się spodoba. Nie jest niestety ukończony i pewnie nigdy już nie będzie (chociaż kto to wie), ale grać z pewnością się da.

  4. Pingback:Attack on Pearl Harbor za 8,50 PLN! | Classic Games Maniac

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.