
Na fali minionego w tym roku festiwalu Dawnych Komputerów i Gier postanowiłem wygrzebać i uruchomić swój Commodore 64. 🙂 Do niego mam jeszcze zasilacz, magnetofon, jakiś Black Box i… tyle. Czyli prawie nic. Na szczęście kilka miesięcy temu spotkałem kumpla z podstawówki, który miał C64 (i jak się okazało wciąż ma!) i pożyczyłem od niego jedną kastę (żeby sprawdzić swój magnetofon), magnetofon (gdyby okazało się, że mój szlag trafił), dwa dżojstiki (jeden w miarę ergonomiczny, drugi w dotyku jak kuchenny tłuczek), Black Box inny niż mój i kartridż z Super Games. Cóż więcej potrzeba do szczęścia? 🙂 Otóż okazało się, że bardzo wiele…